3 LIPCA 2011 XIV Niedziela Zwykła
Dzisiejsze czytania: Za 9,9-10; Ps 145,1-2.8-11.13-14; Rz 8,9.11-13; Mt 11,25; Mt 11,25-30
Jezus odrzucony przez mieszkańców Galilei uwielbia Boga. Reakcja z puntu widzenia „mądrego i roztropnego” bez perspektyw, ale w rozumieniu”prostaczka” może się okazać zbawienna. No właśnie…zostaję upokorzona…pierwsza myśl jaka przychodzi do głowy, to rozgoryczenie, że nie zostałam zrozumiana, ból, nawet rozpacz…ale zaraz…czy ta sytuacja może przyczynić się do mojego wzrostu?…Rozdrapywanie ran, dialogowanie z samym sobą, czy rozpaczliwa obrona przez zranieniem nie pozwolą mi wyjść poza siebie, będę wciąż samolubnym mądralą, który nic nie widzi poza czubkiem swojego nosa. Jeśli natomiast powiem za Jezusem”…tak Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie”…
…wtedy wyrażam zgodę na to co dzieje się w moim życiu, zarówno na te dobre jak i złe chwile, wtedy słowa „bądź wola Twoja” nie będą pusto brzmiącymi sloganami. Jezus otrzymał wszystko od Ojca i chce się tym wszystkim podzielić ze mną, zapraszając mnie jako swojego ucznia…do wielkiej radości dziecka Bożego, ale i do dźwigania krzyża…
„… Jezus zaprasza by razem z Nim wziąć jarzmo poddania się Ojcu, poznania Go i przyjęcia Jego mocy (Dz 5, 29-32).”(ks. Robert Muszyński”)
Patrząc z takiej perspektywy na moje niedogodności, cierpienia, utrapienia, brzemię innych osób, z którymi przychodzi żyć….to dobrze, że te trudności są, bez nich nic nie rozumiałabym z miłości Stwórcy do człowieka, a Bóg byłby dla mnie nieosiągalny i bardzo odległy. Dziękuję Ci Panie za moje życie, za wszystkie jego blaski i cienie, za to, że jestem właśnie taka..słaba…cierpiąca…czasem samotna…a nade wszystko dziękuję za to, że bierzesz moje jarzmo i dźwigam je razem z Tobą…wtedy ” jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.”