Krąg Biblijny Parafii pw. Chrystusa Odkupiciela i NMP Matki Kościoła w Świdniku

Nie prześpij Wielkiego Postu

Wieki_Post_nie_pij

Wieki_Post_nie_pij20 marca (II Niedziela Wielkiego Postu) Mt 17, 1 – 9

    Ci którzy ukochali góry powiadają, że gdy wyjdziemy wyżej to czuć bliskość Boga. Wiele ważnych wydarzeń w historii zbawienia dokonało się na górze. Na górze Synaj Mojżesz odebrał Dziesięć Przykazań. Jest Góra Kuszenia, Góra Błogosławieństw, jest wreszcie Golgota. Jest także Góra Przemienienia jako miejsce kontemplacji oblicza Boga – Człowieka.

Niektórzy znawcy przedmiotu powiadają, że „przemienienie” nie oddaje do końca greckiego terminu „metamorfoza”, który oznacza zmianę postaci, przeobrażenie, przekształcenie, w tym również wyglądu. Ważny jest czas kiedy wydarzenie to nastąpiło. Było to jakieś sześć dni po wyznaniu Piotra pod Cezareą Filipową: „Ty jesteś Mesjasz Syn Boga żywego” (Mt 16, 16). Potem Chrystus zapowiada mękę i zmartwychwstanie i następuje scena skarcenia Piotra. Później było Przemienienie Chrystusa na Górze Tabor i zaraz znów druga zapowiedź męki i zmartwychwstania tuż przed ostatnią podróżą do Jerozolimy. Tak więc, niczym klamry, dwie zapowiedzi męki, a pomiędzy nimi Przemienienie Pańskie. Miało ono za zadanie wzmocnić wiarę Apostołów. Przygotować ich na czas próby, aby się nie załamali, nie zachwiali w wierze. Chrystus objawił w tym wydarzeniu kim jest naprawdę. Mało tego, zaświadczyli o nim Prawo i Prorocy czyli osobiście Mojżesz i Eliasz. Chrystus – Zbawiciel, Syn Boga żywego, Bóg i Człowiek. Apostołowie ujrzeli to, o czym pisze św. Paweł w Liście do Filipian: „On będąc w postaci Bożej”. (Flp 2, 6) Niejako przez ludzką skórę przebijała na Górze Przemienienia owa „postać Boża”.

    Dlaczego więc Apostołowie, a wśród nich: Szymon Piotr, Jan i Jakub synowie Zebedeusza, a więc świadkowie z Góry Przemienienia, załamali się i rozpierzchli w chwili pojmania Jezusa i tkwili w zamkniętym Wieczerniku z obawy przed Żydami?

    To jest interesujące pytanie, zwłaszcza w czasie wielkopostnym. Otóż św. Łukasz Ewangelista podaje: Po co Jezus wyszedł na Górę Tabor (Łk 9, 28) „wyszedł na górę aby się modlić”. „Tymczasem Piotr i towarzysze snem byli zmorzeni” (Łk 9, 32). Zapewne widzieli tylko część Przemienienia, resztę przespali. Nie wpatrywali się w świętą twarz Jezusa, nie modlili się, nie kontemplowali jego oblicza. Skąd mieli czerpać siły? Dlatego zachwiali się w wierze. Tragizm Wiekiego Piątku zasłonił im zapowiedź zmartwychwstania. Potem Pan ich zawstydził w drodze do Emaus, kiedy wyjaśniał im Pisma. Na Górze Tabor dokonało się to, co w drodze do Emaus, tylko z wielką Bożą mocą i autorytetem Mojżesza i Eliasza. Apostołowie widzieli obłok ten sam, który wprowadził naród wybrany do Ziemi Obiecanej. Z obłoku odezwał się głos Boży, jak podczas chrztu Jezusa w Jordanie. „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie”. Czyż potrzeba było czegoś więcej?

   Ten fragment Ewangelii wzywa nas do zrozumienia wielkiej tajemnicy Boga – Człowieka. W Chrystusie jak pisze Leon Wielki jest „przebóstwione człowieczeństwo i uczłowieczona boskość”. A więc jedno i drugie trzeba w Nim wyznawać. Tymczasem dzieje chrześcijaństwa, aż po dzień dzisiejszy są, w jakimś sensie, dziejami sporu o to: Kim jest Chrystus? Jedni powiadają, że jest Bogiem i nie może być człowiekiem (monofizyci, kościół koptyjski w Afryce). Inni nie mogą uwieżyć, że Bóg mógł pójść w swoim zbawczym planie, aż tak daleko, że stał się człowiekiem, że cierpiał, pozwolił się ukrzyżować, że wziął na siebie ludzkie winy. Ten sprzeciw wyrażają najpełniej dwie religie Synagoga judaistyczna i Islam. Znakomicie mówi o tym Jan Paweł II w książce „Przekroczyć próg nadziei” (Lublin 1994, s. 49). Pan Bóg nie mógł już pójść dalej w swym zbliżaniu się do człowieka. Poszedł tak daleko, że stał się „zgorszeniem dla Żydów i głupstwem dla pogan. (1 Kor. 1, 23)

   Jednocześnie dostrzec musimy jak jesteśmy dla Boga ważni i jak nas miłuje. Kiedy na Górze Tabor rozległ się głos „To jest mój Syn umiłowany”, to przecież Bóg się nie zawahał by swojego umiłowanego Syna poświęcić dla zbawienia grzesznego człowieka. „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16). Bóg poświęcił swojego Syna za mnie i za ciebie! To jednak poraża gdy się nad tym głębiej zastanowimy.

   „Ty, który swoim uczniom na Górze objawiłeś swe Bóstwo i który im pokazałeś niewysłowioną chwałę Ojca, pełnię blasku przed ich oczyma, oczyść także mój ciemny umysł i me zmysły pełne mroku, abym gdy w końu nadejdzie paruzja, mógł nacieszyć się Twą Boską chwałą.” (Nerses Sznorhali zm. 1173 r. poeta ormiański)

Mirek

Dodaj komentarz