Długo zbierałam się do napisania świadectwa z rekolekcji. Trochę z tzw. braku czasu, ale bardziej dlatego, że nie sposób opisać tego wszystkiego, co zdziałał Pan Bóg, brak słów. Mimo wszystko spróbuję, bo chciałabym wykrzyczeć wszystkim, jak WIELKI jest Pan i jaką MOC ma Eucharystia.
To były któreś z kolei moje rekolekcje. Z każdych wracałam ubogacona i szczęśliwa, ale Kodeń sprawił, że oprócz bogactwa i szczęścia pojawiły się konkretne owoce. Eucharystia-sakrament, który daje życie. Dokładnie zrozumiałam to podczas głoszenia przez Ojca Pawła- Kapłana, którego PAn Bóg obdarzył wielką charyzmą. I oto dowiedziałam się, że podczas mszy świętej są obecni aniołowie stróżowie wszystkich uczestników mszy świętej, że nasi zmarli są wtedy z nami i najważniejsze- że to ja mam to szczęście, że mogę być tak blisko Pana Boga, kiedy przyjmuję GO do swojego serca, podczas, gdy nawet aniołowie nie mogą Go dotknąć. Bardzo mocno utkwiło mi w pamięci, że EUCHARYSTIA nie jest pokarmem dla ludzi doskonałych, jest więc dla mnie, która ciągle potrzebuję się udoskonalać.
Podczas rekolekcji doświadczyliśmy modlitwy wstawienniczej i codziennej adoracji Najświętszego Sakramentu. Tego co dzieje się, kiedy można przebywać z Panem w ciszy czy uwielbiając Go śpiewem nie sposób opisać. Ja przynajmniej nie potrafię. Myślę, że to początek nieba.
I jeszcze jedna ważna "sprawa"- WSPÓLNOTA. Jak to możliwe, że ludzie z różnych środowisk, w różnym wieku, z różną sytuacją rodzinną i życiową potrafią ze sobą żyć w radości, pomagać sobie nawzajem, modlić się za siebie wzajemnie...Cud. I ja doświadczyłam cudu, kiedy to zmagałam się z problemem związanym z anemią i ciągłym zmęczeniem fizycznym objawiającym się usypianiem w każdym możliwym momencie i miejscu. Cud nastąpił kiedy osoby ze wspólnoty zaczęły się modlić w mojej intencji. Od następnego dnia czułam się jak nowo narodzona, już nie usypiałam. Przekonałam się jaką moc ma modlitwa wstawiennicza i sama zaczęłam mocniej modlić się za różne osoby. A wymiernymi owocami tych rekolekcji jest fakt, że pragnienie przyjmowania Jezusa do serca jest we mnie tak potężne, że codziennie jestem w Kościele i już inaczej sobie nie wyobrażam. Nawet kiedy po rekolekcjach, kiedy pojechaliśmy na wczasy najpierw do Krasnobrodu a potem nad morze, tam też miałam Łaskę uczestniczenia w codziennych Eucharystiach i było mi tak dobrze... Chwała Panu, że dał mi to pragnienie codziennego spotykania się z Nim, bo przecież jeśli się kocha, to chce się przebywać z osobą kochaną, a to działa w obie strony. Kasia.