Tak było w wakacje 2018 r 🙂
Kategoria -Obozy wakacyjne
W kaplicy domu rekolekcyjnego zafascynował mnie wizerunek Chrystusa na krzyżu. Bardzo dramatyczna, sugestywna rzeżba – pełna tragedii, bólu, męki, poniżenia – ale i zwycięstwa.
20 – 26 lipiec 2015 r. Jesteśmy w Kazimierzu Biskupim na rekolekcjach wakacyjnych. Ks. rektor Adam Bajorski przygotował dla nas piękny kurs „Serce ucznia”. Poznajemy plan Boży i strategię Jezusa…piękną, bo dociera do nas wiadomość, że Bóg bez człowieka nie jest w stanie wykonać planu zbawienia. Dlatego potrzebni są uczniowie, a my właśnie mamy się uczyć jak nimi być. Tylko wpatrując się w Jezusa i pragnąc być jak On, możemy nawiązać z Nim relację, a potem mamy szanse na właściwe relacje z innymi. Analizowaliśmy kręgi przynależności do Chrystusa, szukając gdzie jesteśmy my i w którą stronę idziemy, czy do Jezusa, czy oddalamy się od Niego. Przeżywaliśmy też dzień z Nauczycielem, przyglądając się czasowi, jaki przeznaczamy na sen, pracę, modlitwę i relacje z drugim człowiekiem. Ważna była nasza refleksja na ten temat. Poznawaliśmy metodologię Jezusa, czyli jak możemy żyć z Jezusem, by być jak On. Trudne były słowa o łamaniu swoich uczniów przez Jezusa, ale jak bardzo potrzebne, by zrozumieć sens cierpienia, prześladowania, porażki, ciągłych problemów, znoszenia oszczerstw, dawania wszystkiego Jezusowi.
Nie da się opisać słowami tych przeżyć do końca. One będą długo jeszcze grały we mnie. Pozostało piękne uczucie, że Bóg zatroszczył sie o mnie w pełni, że zadbał o mój wypoczynek, o mojego ducha, że jestem dla Niego kimś ważnym. Miejsce, w którym byliśmy, otaczająca przyroda, a przede wszystkim ludzie, których Pan postawił w tym czasie…to wszystko było niezwykłe, piękne. Pokój w sercu jest owocem Ducha św., a poruszenia serca, które się pojawiają są potwierdzeniem Obecności Pana. Jemu niech bedzie chwała na wieki, Temu, który Był, Jest i Będzie!!!
Ula
Świętość „odczarowana”.
Jadąc na rekolekcje chciałem zaczerpnąć ze źródła pełen dzban. Dla mnie ten czas od ostatnich rekolekcji minął bardzo szybko. Tak szybko ten czas mijał, że właściwie nigdzie nie przystanąłem, niczego nie poznałem, nad niczym się nie zastanowiłem. Jak w przysłowiowym dowcipie latałem z pustą taczką i nie miałem czasu jej załadować. Wiedziałem, że na rekolekcjach wyhamuję ……. i tak się stało. Miałem relację z rekolekcji napisać wcześniej, ale może i dobrze, że piszę teraz. Jedne rzeczy się zatarły inne uwypukliły. Za chaos myślowy z góry przepraszam. Po pierwsze na pewno osiągnąłem założenie rekolekcji, czyli „Nie bójmy się świętości” Na pewno gdzieś tam w głowie się kołatało, że ci „najświeżsi” święci to tacy ludzie jak my, ale ……. tacy trochę lepsi – świętsi. Gdzieś jednak kojarzyła mi się świętość z tymi wielkimi świętymi, do których jednak ciężko się było równać. Tu się jednak okazało, że świętym może każdy być, tak jak w słowach piosenki Arki Noego „Taki duży, taki mały, może świętym być…
Taki gruby, taki chudy, może świętym być…
Taki ja i taki ty może świętym być… ”
Bo nie chodzi o nadzwyczajność tylko właśnie zwyczajność życia tyle że w Bogu i z Bogiem. Tylko tyle i aż tyle, co w dalszej części piosenki też jest, a choć tyle razy ją z córką słuchałem to treść jej dopiero teraz do mnie dotarła.
„Święty kocha Boga, życia mu nie szkoda,
Kocha bliźniego, jak siebie samego…
Na Górze Przemienienia św. Piotr powiedział :” Dobrze, że tu jesteśmy „. Dobrze, że tu – w Wąwolnicy – byliśmy. Człowiekowi dobrze jest przy Bogu. Czułam bliskość Boga dzięki codziennej adoracji, mszy św.,homiliom, dzięki nadzwyczajnemu – zwyczajnemu Ojcu Piotrowi, dzięki wspaniałym uczestnikom, dzięki atmosferze serdeczności i radości. Dziękuję wszystkim całym sercem.
Przywiozłam do Wąwolnicy swoją ułomną wiarę, zwątpienia,trudności prześladujące mnie lęki. Jak trudno podejmować z ufnością swój codzienny krzyż bez buntu, bez słowa skargi. Jak trudno powiedzieć ” Bądź wola Twoja”, gdy nie jestem w stanie zrozumieć Bożego planu….
Ten święty czas rekolekcji pozwolił mi zrozumieć, że sama nie poradzę, nie potrafię, że po prostu …. trzeba zaufać Chrystusowi, oddać swój los w Jego ręce, wyzwolić się z własnych egoizmów, pychy…Inaczej nie można. Uzyskałam też odpowiedź na pytanie , czy takie proste, zwykłe, często monotonne życie [ jak moje ] ma sens. Dowiedziałam się, że to trud codzienności, a nie nadzwyczajne , heroiczne czyny, są właśnie moją drogą do świętości. Na tę drogę Bóg wyposażył mnie w niezliczone dary: modlitwę i sakramenty, dużo wolnego czasu,osobiste doświadczenia, setki okazji do czynienia dobra. Tylko ode mnie zależy, jak przeżyję swój czas, jak te dary wykorzystam.
Dziękuję Ci Boże Wszechmogący za te rekolekcje, za Ojca Piotra, za Siostry i Braci z Kręgu Biblijnego, pomóż mi żyć lepiej.
Halina.
Ja z tych rekolekcji zapamiętam, oprócz tego wszystkiego o czym napisała Ula, że świętość to dar dla każdego chrześcijanina, czyli i dla mnie. Święty to taki, ,który ufa swemu Panu, tak po prostu, bez żadnych „udziwnień” i myślenia, że coś za coś. Pan Bóg niczego ode mnie nie potrzebuje, jest samą Miłością i wie najlepiej czego mi potrzeba. Wie także że często biorę sobie różne „krzyże”, które nie są przeznaczone dla mnie i mówi:”PO CO CI TO- to nie Twój krzyż, zostaw to Mnie” Święty…to zakochany w Swoim Ojcu Niebieskim, to taki, który codziennie przychodzi do swego Tatusia Niebieskiego. I nie chodzi o jakieś długie modlitwy czy umartwiania się. W sercu mam być ufna i pragnąć tej Obecności. Bo czy można kochać i nie pragnąć spotykać się z ukochaną osobą?NIEMOŻLIWE- wtedy to nie jest miłość. I tak sobie myślę- jaka piękna ta Boża Miłość, skoro jest większa od tej małżeńskiej i rodzinnej. Żyć prosto starając się żyć wysoką miarą na codzień. Wcale nie takie trudne:) Więc do dzieła- z Bożą Miłością.
P.S.- po rekolekcjach zaraz dosłownie kilka godzin- wyjeżdżaliśmy z rodziną na wczasy- taki przeskok do codzienności. Zanim wyjechaliśmy stłukłam sobie nogę, tak że miałam poważne trudności z chodzeniem nie mówiąc już o prowadzeniu samochodu i locie samolotem. Pomyślałam że tylko Pan Bóg może zadziałać, przecież chce dla mnie tego co najlepsze. Poprosiłam o modlitwę tych, z którymi jeszcze kilka godzin temu byłam na rekolekcjach i doświadczyłam tego że Pan Bóg zajmuje się nawet takimi drobnymi sprawami. Dojechaliśmy szczęśliwie i mogłam naprawdę odpocząć, czego chyba bardzo potrzebowałam. Będąc na wczasach starałam się uwielbiać Pana za wszystko czego doświadczałam każdego dnia za te dobre rzeczy ale i te które „po mojemu” takie nie były. Rekolekcje trwały więc dalej. Także dawanie świadectwa poprzez znak krzyża podczas jedzenia na dużej sali restauracyjnej sprawiało, że te rekolekcje były owocne Nie lękam się być świętą, choć wiem, że upadki są „wpisane” w tę ludzką świętość, ale wiem że chcę stale dążyć do świętości mimo tych trudnych chwil i wiem, że TEN KTÓRY MNIE STWORZYŁ I KOCHA POMOŻE MI w realizowaniu tego zadania.
Kasia
Taki był temat naszych tegorocznych rekolekcji w Wąwolnicy. Dzięki łasce Boga nasze wakacje z Panem doszły do skutku, przyjechali ci, co bardzo potrzebowali, z Kodnia przyjechał ojciec Piotr, który głosił nam Słowo Boże.
Niezwykły czas rekolekcji o świętości, o tym, że jest ona dana każdemu, że trzeba żyć tak jak mówił Jan Paweł II”… wysoką miarą życia zwyczajnego”. On żył pełnią dnia codziennego. To była naprawdę wysoka miara życia w codzienności. Stawiał sobie wysokie wymagania we wszelkich wymiarach, zarówno tych ludzkich jak i duchowych, nawet w tak prozaicznej rzeczy, jak organizacja dnia. O tym też było, że plan dnia pomaga pokonać lenistwo, znużenie, że pomaga w dążeniu do świętości. Ojciec Piotr porównał pięknie nasze życie do pociągu, gdzie lokomotywa, czyli Bóg, ciągnie wagoniki: wolę, rozum i uczucia. Jeśli wagoniki są poustawiane we właściwej kolejności, to wolą swoją uznamy Jezusa za Pana i Zbawiciela, rozumem będziemy Go poznawać, uczuciami kochać, a potem naśladować. Tak ma wyglądać życie ucznia Jezusa. Jeśli uczucia stoją za lokomotywą, to wagoniki się poodczepiają z łatwością. Dlatego nie należy szukać emocji i doznań w wierze, w modlitwie, we wspólnocie, bo one zaprowadzą nas donikąd. Rozsypie się nasz świat wartości, bo pozwolimy emocjom nami kierować.
„Tyś ujął moją prawicę;
prowadzisz mnie według swojej rady”
Psalm 73
Kalwaria Pacławska – refleksy.
Droga do Kalwarii Pacławskiej nie zaczęła się dla mnie w chwili wyjazdu ze Świdnika, nie zaczęła się nawet w tym roku, kiedy się dowiedziałem, gdzie jedziemy na tegoroczne rekolekcje. Droga do Kalwarii zaczęła się rok temu w Kodniu, gdzie przebywaliśmy na ubiegłorocznych rekolekcjach. Tam powziąłem przekonanie, że warto poświęcić tydzień na zanurzenie się w modlitwie i refleksji nad sobą. Tamte rekolekcje objawiły mi Eucharystię. W tym roku – Roku Wiary – chciałem się zmierzyć ze swoją wiarą, a tu jak na zawołanie temat rekolekcji „Gdyby wasza wiara była jak ziarnko gorczycy…”. Jakoś się udało wszystko zgrać i jedziemy. Z mapy wynika, że na koniec świata, ale co tam, bak pełny, to się może dojedzie. W końcu dojechaliśmy, wprawdzie z przygodami, bo dzięki robotom drogowym w pewnym momencie „nawigacja” poprowadziła nas wpław przez rzeczkę, ale się udało i został tylko ostatni skręt i już jesteśmy na miejscu. Zanim jednak stanęliśmy na parkingu, był jeszcze ostry podjazd pod górę. W drodze mignęły mijane kaplice kalwaryjskie, a w głowie myśl, że na takim wzniesieniu będzie się troszkę bliżej Nieba. Jak się okazało myśl była prawdziwa :-). Przepiękny kościół pw. Znalezienia Krzyża Świętego z Sanktuarium Męki Pańskiej i Matki Bożej Kalwaryjskiej oraz piękna otaczająca przyroda sprzyjały oderwaniu się od spraw codziennych, które zostały gdzieś tam w dole i zadumie nad sprawami duchowymi. Mnie zawsze takie pierwotne piękno nastrajało refleksyjnie.
Długo zbierałam się do napisania świadectwa z rekolekcji. Trochę z tzw. braku czasu, ale bardziej dlatego, że nie sposób opisać tego wszystkiego, co zdziałał Pan Bóg, brak słów. Mimo wszystko spróbuję, bo chciałabym wykrzyczeć wszystkim, jak WIELKI jest Pan i jaką MOC ma Eucharystia.
To były któreś z kolei moje rekolekcje. Z każdych wracałam ubogacona i szczęśliwa, ale Kodeń sprawił, że oprócz bogactwa i szczęścia pojawiły się konkretne owoce. Eucharystia-sakrament, który daje życie. Dokładnie zrozumiałam to podczas głoszenia przez Ojca Pawła- Kapłana, którego PAn Bóg obdarzył wielką charyzmą. I oto dowiedziałam się, że podczas mszy świętej są obecni aniołowie stróżowie wszystkich uczestników mszy świętej, że nasi zmarli są wtedy z nami i najważniejsze- że to ja mam to szczęście, że mogę być tak blisko Pana Boga, kiedy przyjmuję GO do swojego serca, podczas, gdy nawet aniołowie nie mogą Go dotknąć. Bardzo mocno utkwiło mi w pamięci, że EUCHARYSTIA nie jest pokarmem dla ludzi doskonałych, jest więc dla mnie, która ciągle potrzebuję się udoskonalać.
Podczas rekolekcji doświadczyliśmy modlitwy wstawienniczej i codziennej adoracji Najświętszego Sakramentu. Tego co dzieje się, kiedy można przebywać z Panem w ciszy czy uwielbiając Go śpiewem nie sposób opisać. Ja przynajmniej nie potrafię. Myślę, że to początek nieba.
I jeszcze jedna ważna "sprawa"- WSPÓLNOTA. Jak to możliwe, że ludzie z różnych środowisk, w różnym wieku, z różną sytuacją rodzinną i życiową potrafią ze sobą żyć w radości, pomagać sobie nawzajem, modlić się za siebie wzajemnie...Cud. I ja doświadczyłam cudu, kiedy to zmagałam się z problemem związanym z anemią i ciągłym zmęczeniem fizycznym objawiającym się usypianiem w każdym możliwym momencie i miejscu. Cud nastąpił kiedy osoby ze wspólnoty zaczęły się modlić w mojej intencji. Od następnego dnia czułam się jak nowo narodzona, już nie usypiałam. Przekonałam się jaką moc ma modlitwa wstawiennicza i sama zaczęłam mocniej modlić się za różne osoby. A wymiernymi owocami tych rekolekcji jest fakt, że pragnienie przyjmowania Jezusa do serca jest we mnie tak potężne, że codziennie jestem w Kościele i już inaczej sobie nie wyobrażam. Nawet kiedy po rekolekcjach, kiedy pojechaliśmy na wczasy najpierw do Krasnobrodu a potem nad morze, tam też miałam Łaskę uczestniczenia w codziennych Eucharystiach i było mi tak dobrze... Chwała Panu, że dał mi to pragnienie codziennego spotykania się z Nim, bo przecież jeśli się kocha, to chce się przebywać z osobą kochaną, a to działa w obie strony. Kasia.